Deportacje - przygotowania i  realizacja

NKWD, pod okiem Berii, przygotowywało niezwykle starannie akcję. Na mocy uchwały Narkomatu Wnutriennych Dieł nr 2001-588, specjalne szkolenia przeszła kadra ponad 120.000 politruków, którzy wzięli udział w dalszych deportacjach. Opracowano szczegółowe wytyczne gromadzenia w każdym okręgu deportacyjnym odpowiedniej liczby: furmanek, podwód, sań, samochodów niezbędnych do przewiezienia do wagonów danej liczby "specposieleńców". Okręg deportacyjny obejmował "zadanie wywiezienia od 250 do 300 rodzin (w miastach)". Na przykład na Białorusi dla celów deportacyjnych powołano 37 operacyjnych jednostek terenowych z ogólną ilością 4.005 "trójek deportacyjnych", zatrudniono 16.279 funkcjonariuszy, wśród których 11.674 osoby sprowadzono ze wschodnich obwodów republiki. Kadra 120 tys. "centralnych politruków" dbała o należyte przeszkolenie dowódcy takiej "trójki", a także o sprawdzenie "powołanych do akcji" członków partii, milicji, wojska i lokalnych aktywistów Komsomołu, organizacji ukraińskich i żydowskich.

    Nocą 10 lutego krasnoarmiejcy wraz z politrukami łomotali do drzwi domów, kazali pakować rzeczy tylko na długą podróż i kazali wsiadać najczęściej na furmanki, Furmankami dowożono do najbliższej stacji. Do jednego wagonu zaplanowano załadowanie 10 rodzin, co oznaczało umieszczenie tam około 50 osób.
     Eszelon z deportowanymi, zgodnie z instrukcją, miał się składać z 55 wagonów, ale przewidziano "zwiększenie stanu do 75 wagonów z zapasów własnych". Każdemu takiemu eszelonowi, złożonemu z krytych bydlęcych wagonów towarowych, miał towarzyszyć jeden wagon osobowy dla eskorty oraz jeden wagon sanitarny. Do eszelonu przydzielony był  felczer i 2 pielęgniarki.
  Teoretycznie deportowanym miano raz dziennie wydawać gorący posiłek i 800 gramów chleba, ale ten punkt instrukcji bodajże nigdzie nie był realizowany, "dostawy" ograniczały się tylko do kilku kubłów gorącej wody i paru bochenków chleba na wagon, a co kilka dni jakiejś mało jadalnej zupy.
   Wnętrze wagonu było wyposażone w piecyk opalany drewnem (którego nigdy nie dostarczano w ilości odpowiedniej do utrzymania temperatury w wagonie powyżej 0 st. C) oraz otwór w podłodze, który był ubikacją.

W czasie I deportacji zostało wywiezionych łącznie 312.327 osób. Większość osadników z rodzinami deportowano pod Archangielsk, a leśników do płn. Kazachstanu. Wśród deportowanych - 135 tys. osób znalazło zatrudnienie w gułagach Narkamliesu (61 proc.), Caliesu (obróbka drewna - 17 proc.) i Cwietmietu (górnictwo - 14 proc.), co umożliwiało im - dzięki racjom żywnościowym - przeżycie.
Ponieważ nie zatrudniano z reguły osób samotnych - deportowanych bez rodzin, ludzie ci w pierwszej kolejności skazani byli na śmierć głodową. Śmiertelność wśród deportowanych w latach 1940-41 sięgnęła, według oficjalnych statystyk sowieckich, 12 proc. Faktycznie wynosiła ok. 25 proc.