Koło w Lubaniu

 

 

Twórczość lubańskich Sybiraków

Sybiracka twórczość lubańskich Sybiraków

„Cisi bohaterowie„ - Syberyjskie dzieci

 

Już niejeden raz słyszałam jak o nich mówili,

co tam z nich za Sybiracy, przecież dziećmi wtedy byli,

co tam mogli zapamiętać, lecz niestety, pamiętali,

choć wspomnienia wybić z głowy im skutecznie próbowali.

 

Nie udało się wymazać z życiorysów lat zesłania,

nocy, gdy ich wypędzali i ich rodzin lamentowania,

podróży w bydlęcych wagonach, wyrzucanych ciał zmarłych

bezlitośnie w szczerych polach, gdzie zwierzęta je jadły.

Nikt nie wytrze im z pamięci katorżniczej pracy dzień w dzień,

życia w stłoczonych barakach na nieludzkiej, krwawej ziemi,

i jak z czasem coraz więcej pustych miejsc w barakach mieli,

bo spoczęli pod krzyżami, Ci co byli wycieńczeni.

 

W szybkim tempie dojrzewali, życie ich nie rozpieszczało,

brakowało im dzieciństwa, czasem łez też brakowało

i jedzenia, mamy, taty, nie zabrakło tylko wiary.

Dzięki Bogu do Ojczyzny powrócili już na stałe,

lecz kazano im zapomnieć, mówić, że to z własnej woli

wyjechali na Syberię, żeby przeżyć swą niedolę.

 

Dobrze, że są inne czasy i możemy czcić ich pamięć,

można mówić prawdę na głos, od zapomnienia ich ocalić.

Choć mniej liczni, lecz zostaną we wspomnieniach zawsze z nami

„Syberyjskie dzieci” dla Nas są cichymi bohaterami.

 

Wiersz został napisany po przeczytaniu książki wydanej przez Związek Sybiraków Kolo w Lubaniu w 2023 roku pt. „Dzieje Lubańskich Sybiraków – wspomnienia tych co przetrwali”.

                                            Wnuczka i córka Sybiraków Natalia Korzeniowska.

 

**********

 

Matko Sybiraczko

 

Matko Sybiraczko,

symbolu matek, których dotknął los okrutny.

Trudno w to uwierzyć, jeśli ktoś nie przeżył, że może takie tortury

człowiek człowiekowi zgotować — rozumem nie zrozumieć — dlaczego?

Musiałaś wtedy całe swe życie spakować do tobołku jednego.

Matko Sybiraczko,

gdy wyrwano Cię z domu do pociągu w strachu,

zabrałaś ze sobą to co jest najważniejsze — swe dzieci i wiarę.

Jak wytrzymałaś to co nie do wytrzymania, broniąc swego serca,

żeby tam nienawiść za nic się nie wkradła, gdzie jest Miłości miejsce.

 

Matko Sybiraczko,

tak mocno dzieci tulisz, chroniąc je przed piekłem.

Mimo wszystkich nieszczęść... każde nauczyłaś jak dobrym być człowiekiem.

Matko Sybiraczko,

chroń, proszę, nas swą ręką tak jak własne dzieci.

Naucz swą pokorą jak się bronić, proszę, przed tym złem na Świecie.

 

Wnuczka i córka Sybiraków Natalia Korzeniowska.

 

**********

 

Mamo, pamiętam !

 

Mamo, pamiętam,

Tak starsza Pani powiedziała patrząc na zdjęcie czarno-białe.

W Dniu Matki mamę wspominała... jak kiedyś była dzieckiem małym, —

„Jak bardzo mnie kochałaś, mamo, wszystko pamiętam,

i jak nas z braćmi ratowałaś, gdy przyszedł dzień przeklęty.

Mamo, pamiętam...

Tuliłaś mnie i braci ściskając i nie dając rady

spojrzeć nam w oczy, bałaś się, by wyznać gorzką prawdę,

bo sama nie wiedziałaś nic... Skąd mogłaś wiedzieć, skąd?

Gdy w nocy nas wyrwano z ciepłych łóżek do pociągu donikąd.

Mamo, pamiętam...

Podróż w nieznane, głód i ziemię skutą syberyjskim mrozem.

twą ciężką pracę, a ty nas tulisz uśmiechnięta, gdy wokół życie jak w obozie.

Każesz się uczyć, mówisz wieczorem szeptem nam o Bogu

i wierzysz, że nas nie zostawi, lecz prosisz krzyżyk schować.

Mamo, pamiętam...

Dzień przed wyjazdem do Ojczyzny patrzyliśmy na Ciebie z bratem,

gdy układałaś na dziecięcym grobie, łzy dławiąc, polne kwiaty.

Wtedy toczyłaś dzielnie walkę w rozdartym sercu sama z sobą.

Na stepie syna zostawiłaś, by wrócić z nami do nowego domu.

Mamo, pamiętam...”

Wciąż starsza Pani powtarzała trzymając zdjęcie czarno-białe,

które w Dniu Matki przypomniało czas, gdy przeżyła Sybir z mamą.

„Nam dałaś drugie życie, mamo, nas zabierając stamtąd... z piekła.

Dziękuję Ci, kochana mamo, wszystko pamiętam...”

 

Os. Ten wiersz dedykuję wszystkim, którzy jako dzieci przeżyli zsyłkę na Sybir

Wnuczka i córka Sybiraków Natalia Korzeniowska.

 

**********

 

 

 

 

Czego Ci jeszcze brakuje, Moskwo?

 

Czego Ci jeszcze brakuje, Moskwo? Koloru?

Błękit nieba, złoto słońca masz do wyboru,

lecz to co jest ludzkie, Moskwo, tobie jest obce.

Plac Czerwony malujesz krwią swoich i obcych.

Czy będzie od tego jeszcze bardziej czerwony?

Czy wiesz? Tam gdzie życie tętniło — kraczą wrony.

Czego Ci jeszcze brakuje, Moskwo? Broni?

Trzymasz lud żelazną ręką i masz krwawe dłonie.

Czego się boisz i przed czym tak się bronisz?

Może się boisz pokrzywdzonych przez wojnę

dzieci, co dzisiaj płaczą i są bezbronne,

którym dzieciństwo ukradłaś, to ich się boisz?

Dopadną Cię kiedyś, tego już im nie zabronisz.

Czego Ci jeszcze brakuje, Moskwo? Władzy?

Nad czym jeszcze chcesz panować i kto Ci zawadza?

Przecież masz w swoim kraju władzę totalitarną

(na inną tu nie ma co liczyć, szanse są marne).

To prowadź swój kraj ku potędze z serca Moskwy

przez Ural (jeszcze Ci za mało?..) po Władywostok.

Czego Ci jeszcze brakuje, Moskwo? Wiary?

Pod złotymi kopułami skrzywdzona się schowała.

Nawet w cerkwi do głów wbijasz hasła swe przewodnie

i kuranty odliczają czas do kolejnej wojny.

Zombie władzy są posłuszne, szykują się do boju.

Czy ty, Moskwo, nigdy nie zapragniesz pokoju?

 

Wnuczka i córka Sybiraków Natalia Korzeniowska.

 

**********

 

Ziemia wszystko pamięta

 

Ziemia wszystko pamięta, nic nie znika,

jest świadkiem naocznym, kroniką.

Pamięta kto nowy dom wybudował,

a kto zniszczył dom i wszystko dookoła,

kto sadził drzewka, pielęgnował kwiaty,

a kto miażdżył to czołgiem i pluł na rabaty,

kto zabijał bezbronnych, zmuszał płakać w schronie

i tych co wyciągali pomocne dłonie.

Pamięta tych, co zginęli w nierównej walce

i tych co maczali w tym palce.

Kto krzyczał w pochodach absurdalne hasła,

kto słyszał syreny i nie mógł potem zasnąć.

Pamięta, jak brat zdradził brata,

kto głosił pokój i trafił za kraty.

Pamięta wszystko i przyjmuje wszystkich,

ofiara i kat leżą w ziemi blisko.

Nic nie umknie pamięci ziemi, pamięta

ostatni dzień przed wojną, pachnie trawą i miętą.

Sąsiadka z dziećmi wraca ze spaceru,

kotek miło mruczy, o nogę się ociera.

Okna otwarte, mieszkania się wietrzą,

dymem nie pachnie, jeszcze spokój w powietrzu.

Na każdym kroku są twarze uśmiechnięte.

Ziemia wszystkich i wszystko pamięta.

 

Wnuczka i córka Sybiraków Natalia Korzeniowska.

 

**********

 

Losy pewnych języków

 

Pewien język czasem za granicą zmienia się w szept lub ciszę,

wymawiają słowa na głos tak, aby nikt ich nie usłyszał.

W tym języku przez dyktatora ogłoszono wojnę okrutną

i ten naród go popierał, gdy inny pogrążał się w smutku.

W pewnym języku w czasie wojny mogli mówić tylko w ukryciu,

trzymając mocno każde słowo za zębami, by nie być zabitym,

bo pewien dyktator wymyślił sobie, że nie są warci tego,

by rozmawiać w swym języku, ten naród ma zniknąć z oczu jego.

Nie trzymajmy język za zębami, mówmy „NIE!” dyktaturze krzykiem,

gdy kolejny dyktator postanowi zmienić losy języków.

Każdy chciałby rozmawiać dumnie z głową podniesioną do góry

w swym języku, tak jak ja rozmawiam, bo w moim śpiewali „Mury”.

 

Wnuczka i córka Sybiraków Natalia Korzeniowska.

 

**********

 

 

Jeszcze kiedyś przyjdzie czas spokojny

 

Jeszcze kiedyś przyjdzie czas spokojny,

przekażą do archiwum materiały z każdej wojny,

przerobią na muzea wszystkie schrony,

a młodzież będzie bez siwizny na skroniach.

Będą łąki zamiast pola bitwy

pełne krokusów lub stokrotek i nigdy

więcej na wojnę nikt nie pozwoli,

czy na rozkaz kata, czy jeszcze kogokolwiek.

 

                                 Wnuczka i córka Sybiraków Natalia Korzeniowska.

 

**********

Pamięci Ojca

 

Tam gdzie białe noce panuj

i zorza polarna nieboskłon wysrebrza

Cerkiew samotna w polu bieleje.

Strażniczka dziejów minionej historii.

Mogiła obca wyrosła przy świątyni.

W niej spoczął mój Ojciec

– wygnaniec, wyrwany przemocą rodzinnej ziemi.

Szumcie mu brzozy

 i jodły stare pieśń wiekuistą cichą i trwałą.

Nieście Mu wiatry ode mnie w darze Pamięć.

Niech będzie Mu sługą.

 Niechaj zawiśnie nad mogiłą

 by wartę pełnić w cmentarnej ciszy.

I czy kto to słyszy

jak przez dzwonnicy puste okiennice

wiatr wygrywa pieśni niczyje.

Jak Ziemia matka prowadzi prace

zamieniając w nicość ciało człowiecze.

Słuchaj Ojcze dzwonów cerkiewnych

wieszczących radość i cierpienie.

 

                               Sybirak Paweł Rudkowski

 

**********

 

Pamięci rodaków pozostałych w ziemi nieludzkiej

 

Lotem błyskawicy mkną nasze myśli

na bezkresne terytoria nieludzkiej ziemi.

Jak duchy zawisną nad zapomnianymi mogiłami

Naszych Ojców, Matek Braci i Sióstr.

W oka mgnieniu wrócą

by wskrzesić płomyk pamięci

z nostalgią w sercach drzemiących.

Nad ich mogiłami nie padną salwy honorowe

 że – polegli na polu chwały.

Tylko tajga i wiatr stepowy pieśń wiekuistą,

bez słów Im wyśpiewają

wciąż szumiąc nad Nimi.

Pokój Im.

                            Sybirak Paweł Rudkowski

 

**********

 

 

 

Elegia ku pamięci Sybiraków

 

Chmury i wiatry na wschód płynące,

nieście pamięć narodu polskiego

nad stepy i tajgi, w bezkresnej przestrzeni.

Zawyjcie grozą i burzą

nad zapomnianymi mogiłami Rodaków naszych.

Zapłaczcie chmury łzami deszczu

i wstrzymajcie się chwilę, gromami dudniąc.

Może usłyszą spróchniałe szkielety ojców naszych,

braci i sióstr, ręką krwawą porozrzucane

po Jenisej i Irkuck Archangielsk i Murmańsk.

Może duchy Ich błądzą po nieludzkiej ziemi,

szukając drogi powrotnej ku Ojczyźnie.

Więc pokażcie Im pamięć naszą i ból w sercach.

Bo cóż więcej uczynić możemy?

 

                                                      Sybirak  Paweł Rutkowski

 

**********

 

Mamo!

 

O moja droga matko miła

Źle by było, gdyby Cię mogiła

Ciemna pokryła.

Przecież jesteś matką

Jak że twe dzieci same tu zostaną,

Bez ojca, matki rodzinnej opieki

Wkrótce po Tobie zamknęłyby powieki.

 

Przecież musimy doczekać wolności

Znosić cierpienia, lecz tylko nie w złości

Pan Bóg czuwa nad wygnańcami

Nad Polskim ludem i nad sierotami

Matko Najświętsza opiekuj się nami

Abyśmy mogli wszyscy wrócić do Polski.

 

                       Wiersz ułożyła sybiraczka Genowefa Mackało przy łóżku chorej Matki na zesłaniu.

 

**********

 

O roku ów...

 

O roku krzywdy, roku niespokojny,

 pełen zbrodni i morderstw.

Roku szalony i bezdomny,

bądź wyklęty na zawsze z pamięci mojej,

gdzie miliony grobów są śladem Twoim.

 

O roku ów nabrzmiały, chmurami czarnymi na niebie.

Któż mógłby przypuszczać, co kryjesz w zanadrzu u siebie.

Skryłeś samą nienawiść i miecza ostrze,

którym celowałeś w samo ludzkie serce.

 

Mordowałeś niewinne i radosne dzieci,

Które matka kochała niebiańską miłością.

Wyrwałeś z piersi litość i miłość,

depcząc i plugawiąc wszystko,

co tchnęło życiem i radością.

 

Zbrodnio szatańska i bezlitosna,

wyrzucałaś dzieci z ciepłych łóżek nocą,

na mróz, zimno, czy plugawicę,

 nie patrząc na porę nocną i zimnicę.

 

Bez kawałka chleba, bez szklanki ciepłej wody,

umieszczając je w wagonach pokrytych lodem.

Zamykając swoje żelazne podwoje,

I nic nie myśląc o tym wracałeś ze spokojem.

 

Szedłeś po następne ofiary, wyrzucając ich z domów,

 bez okrycia ciepłego, bez buta na nodze,

Popędzając okrutnymi słowami i czynami,

szarpiąc rękami i kopiąc nogami srodze.

Wsadzałeś na wpół nagie dzieci do wozu,

 kazałeś wolno jechać mimo 30-stopniowego mrozu.

 

Wprost nie do uwierzenia, że taki był ów rok strasznie karzący,

nie oszczędzał dzieci, młodzieży i ludzi starzejących.

Odwoził ich w mrozie, bez ciepłego odzienia na stację.

 Pchał, jak bydło do wagonów brudnych i cuchnących.

 

Zapchał ludzi jak śledzie w beczce,

 na rzuconą garść słomy w pościółce.

Ludzie wewnątrz się trącali i kotłowali,

 na brudnej podłodze, swoje tłumaki poustawiali.

 

Chcąc nie chcąc, o siebie się trącając,

na tych swoich waciakach pousiadali.

Ciągłe milczenie połączone z trwogą,

patrząc na siebie i nic nie mówiąc – na cud chyba czekali.

 

Sami nie wiedząc, co ich może spotkać,

wśród tej różnej gawiedzi mężczyzn, kobiet,

starców i dzieci, również szloch dziecka,

żałosny było słychać.

 

Kwiliło to dziecię w wagonie, z żelaza ciemną nocą

 i nikt mu nie mógł przyjść z pomocą.

 Bo ono chciało być w swoim ładnym łóżeczku,

 I popijać smaczne gorące mleczko.

 

Dziecina z oczkami szeroko otwartymi,

blond włoskami na głowie,

 czegoś wokół siebie szuka, któż to wie?

 Może swojej zabawki, może konika,

a może swojej laleczki, co oczka zamyka.

 

Nie mogła jej nigdzie znaleźć,

bo nie pozwolono wziąć jej ze sobą.

 Stał nad nią żołnierz z karabinem

Popędzając matkę i całą rodzinę,

 Do szybkiego pakowania i opuszczenia domu,

 Nie zważając na żadne prośby i łzy po kryjomu.

 

Staruszka 90-cio letnia kwęka,

jak ta dziecina mała prosząc,

a żeby ją syn do okna podniósł na rękach.

Bo jest spragniona czystego powietrza łyknąć!

 

A okienko maleńkie, bydlęce przecież wagony,

 można uchylić tylko wąską szparkę po kryjomu!

Staruszkę unoszą na rękach w górę,

 syn i córka wywiezieni z nią razem.

 Łzy ich zalewają, lecz oni dyskretnie z tymi łzami się skrywają!

 

Trzymają ją na rękach stojąc, a matula odpowiada im po chwili:

 Dzieci moje, jest mi lżej niczego się nie boję.

Jest pod opieką swoich dzieci – a w sercach ich

 miłość gorąca świeci!

 

 Nie bój się staruszko miła,

wszyscy ją polubili ogromnie,

 bo ona była przepojona głęboką wiarą!

W przetrwanie, zła tej strasznej wojny.

 

 Drugi staruszek spoziera na ludzi

przeżywa już drugą wojnę światową!

Więc to wszystko ma już za sobą.

 Przemawia do ludzi prostym językiem polskim

 „Nie płaczcie kobiety i dzieci, nasza Polska,

ziemia, nie prędko w przepaść wleci”.

 

Żołnierz polski ją obroni, a może jeszcze ktoś nam pomoże,

bądźmy dobrej myśli, wszystko przeżyjemy

 tylko z wiarą i w pokorze.

 Nic tu nie pomoże złość, ani kręte ścieżki,

 zasłużyliśmy chyba na takie udręki

Ale ktoś jest tam w górze, co wszystko widzi,

 On nas nie opuści, bośmy Jego dzieci.

 

Wagony mknęły naprzód, rozmowa się urwała,

Więc trzeba gdzieś głowę położyć, bo noc się zbliżała.

Każdy w kąt się wtulił w ubraniu,

przykrył się swoim płaszczem,

 Nogi wciągnął skulone pod siebie,

 i zdawało mu się, że jest w siódmym niebie.

 

O wojno straszna, wojno bezlitosna,

kto Cię nie przeżył, nic o Tobie nie wie,

 co niesiesz za sobą, jakie spustoszenie!

 Niesie ona głód, i nędzę ludzką, poniewierkę człowieka,

Śmierć dziatek i ludzi!

Czy to żalu nie budzi?

 

 Dzień i noc w nieznaną dal mkną wagony.

 Już bieda i nędza zaglądać poczęła w oczy.

Ludzie się nie myli, nie przebierali,

żyli w brudzie bez wody i mydła,

Więc krótka sprawa wszawica obległa!

 

 I modlili się szczerze sercem gorącym,

 zlituj się Boże nad ludem cierpiącym.

 Potem gorzko zapłakali,

 sześć lat ludzie cierpieli, głód, nędzę, choroby,

 i mróz 50-cio stopniowy!

 

Na dalekiej i dzikiej Syberii

Tak się męczył lud Polski, za wolność Ojczyzny.

Za wolność sumienia,

za szczęście rodziny, za życie, za kraj nieba.

Za wiarę, za lud Boży, za świętość Kościołów Bożych!

 

Zakończymy słowami Broniewskiego Władysława!

Trzeba pieśnią bić do śmierci,

Trzeba głuszyć w ciemnościach syk węży!

Bo jest życie piękniejsze od wierszy

 i jest miłość i ona zwycięży!!

 

                                                      Sybiraczka Maria Flisak

 

**********

 

Polscy Wygnańcy

 

Wkoło stepy, dzikie pustkowie

W sercu apatia głęboki żal.

Tam na Sybirze polscy wygnańcy

tęskliwie oczy wpatrują w dal.

                                     Z dala od Polski rzuceni w stepy

                                      I bez Ojczyzny i chaty swej.

                                      O droga Polsko, niech się nam przyśni

                                      Czy kiedy wrócimy do niej.

Miejmy nadzieję Wszyscy wygnańcy

 niech troski prysną w rozbitym szkle,

 Gdy my zginiemy to świat się dowie

Jak nam tam było wszystkim źle.

                                    Młody Polaku coś tam pozostał

                                   Hen na Ojczyźnie dalekiej mej,

                                   Zerwij kajdany co ją przykuły

                                   A wtedy wrócimy do niej.

 A gdy nadejdzie chwila odjazdu

Każdy do drogi szykuje się,

Wszystko mi zbędne nic nie potrzebne

 Wszak nowe życie zaczyna się.

                                  A gdy już potem w jednym wagonie.

                                  Wracać będziemy do Polski mej,

                                  Każdy z uśmiechem zaśpiewa sobie

                                  Jak tam wszystkim było źle.

 

                                                    Sybiraczka - Maria Czuchryta

 

**********

 

 

Babciu!

 

Za Bugiem nad Seretem za mgłą,

W Łuce Wielkiej pozostał nasz rodzinny dom,

Tam na cmentarzu leży Twój wnuk a mój brat,

 I Twój mąż, a mój dziad,

W syberyjskiej tajdze pochowana,

Leżysz pod sosnami babciu ukochana,

Na twym grobie już potężne rosną sosny,

Szumią, szumią w takt żałosny, Babciu !

My już piąte pokolenie,

Na twój grób nie przyjedziemy,

Minęło wiele, wiele lat,

Wciąż wspominam, jaki podły był wówczas świat.

 

                                             Wnuczek Sybirak – Mirosław Kożuszyn

 

**********

 

Powrót z dalekiej podroży! Witaj Ojczyzna!

 

Pozdrawiam cię ziemio szlachetna, Przemyska.

A kłania się tułacz co pamięć odzyskał.

Jak w tamtym pamiętnym czterdziesto szóstym,

Powracał transportem nie wierząc swym zmysłom.

Że oto jest Polska, co miało Jej nie być,

Lecz czemu tłum płacze, tak ja by miał nie żyć.

I pada na ziemię i czepia się płaszcza,

żołnierza co orła ma na swej czapce.

Nie pytam,  gdzie orzeł zapodział koronę,

Dla mnie jest ważne, że mam tu ochronę.

Bo orzeł być może w wojennym wirze,

Zostawił koronę gdzieś tam na Sybirze.

A żołnierz, to polak i też pewnie tułacz,

Rozumie tych ludzi i rzewny ich płacz.

Po chwili jest prośba, nie groźna komenda,

Jedziemy gdzieś dalej – ciekawość nas wciąga.

Wracamy ponownie do swoich wagonów,

Już nie tych bydlęcych – lecz jakby salonów.

Bo tam czeka wolność i cały kraj,

A każdy już w myślach widzi swój raj.

Więc żegnam cię ziemio coś pierwsza witała,

Tułacza, co z domu go wojna wygnała.

Za ogrom tych wzruszeń i radość nadziei,

Na przekór złym wróżbom, wojennej zawiei.

Me oczy widziały mróz, biedę i zgliszcza,

Lecz takiej euforii nie znałem ja jeszcze.

Bo oto marzenia stają się faktem,

Choć żyłem wśród ruskich pozostałem polakiem.

A ziemia jak ziemia, lecz ta jest cieplejsza,

Dlatego mnie wita choć jest dużo mniejsza.

A co mi po stepach tajgi przestrzeniach,

Gdy tutaj sen spełniam i  moje marzenia.

Gdy tak jak ma matka, życie mi dała,

Tak teraz z miłością mnie tu przywitała.

Nie było mnie długo i wracam jak żebrak,

A ona mi daje nie jakiś tam barak

Lecz dom murowany, co prawda przez Niemca,

Bo koło historii,  to najlepszy rozjemca.

 

                                           Sybirak - Kazimierz Kowalik 

 

 

 

 

Powrót na stronę główną Koła